top of page
Szukaj

Niepewny, błogosławiony czas

  • Zdjęcie autora: Jasia B.
    Jasia B.
  • 5 kwi 2020
  • 4 minut(y) czytania

Zaktualizowano: 12 kwi 2020

Mam ogromnie silne przekonanie, że wszystko w życiu jest po coś. Może łatwo mi tak mówić, bo nie doświadczyłam żadnej tragedii ani nigdy nie przeszłam wielkiej traumy, ale musice przyznać, że to, co teraz wszyscy przeżywamy, w pewnym sensie wywraca nasz świat do góry nogami. Pewnie, że nie dla każdego w tym samym stopniu. Jak napisała niedawno Francesca Melandri, włoska pisarka, w swoim Liście do Europy, "bycie zamkniętym w dużym domu z tarasem lub ogrodem, nigdy nie było i nie będzie tym samym, co siedzenie w ciasnym, zatłoczonym bloku. Nie będzie nim też możliwość pracy z domu, w porównaniu z [nagłą i niezasłużoną] utratą posady". W obu tych przypadkach jestem uprzywilejowana (za co czuję ogromną wdzięczność, bo nie jest to ani trochę moją zasługą) i może dlatego łatwiej jest mi dostrzec dobre strony tego dziwnego czasu. Chcę się z wami nimi podzielić, żeby dodać otuchy wam, ale też sobie samej. Bo to nie tak, że wcale się nie boję. Boję się niepewności. NIKT nie wie, kiedy to się skończy i wszystko znów będzie jak kiedyś. I czy rzeczywiście będzie jak kiedyś? Czy nic się nie zmieni? Tego nie możemy wiedzieć. Możemy za to usilnie i z uporem maniaka szukać dobra we wszystkim co nas spotyka. Jeśli tylko będziemy wytrwali i uważni na pewno je znajdziemy.


Bycie razem


Od jakiegoś czasu z różną intensywnością tylko pomieszkuję w moim rodzinnym domu. Po maturze przez rok studiowałam w Krakowie, później na dwa lata wróciłam całkowicie do domu, następnie z kolei nie było mnie przez bite 5 miesięcy z powodu Erasmusa, a teraz studiuję w Poznaniu, więc w domu bywam w weekendy i to nie wszystkie. A raczej bywałam, bo właściwie od początku kwarantanny nieprzerwanie tu jestem. Trochę się tego obawiałam, bo chociaż szalenie kocham moją rodzinkę i pobyt w domu w odpowiednich dawkach zawsze działa na mnie kojąco, to często po paru dniach spędzonych razem mam ich serdecznie dość. Tymczasem, chociaż już trzy tygodnie jesteśmy wszyscy razem na kupie i to 24h na dobę, znosimy się nawzajem zaskakująco dobrze. Mama i Marti gotują i pieką pyszności z wykorzystaniem spiżarniowych zapasów. Wieczorami oglądamy wspólnie filmy (Syzyfowe prace - Miko przygotowuje się do egzaminu ósmoklasisty) i seriale (The Chosen). Pogoda jest cudowna, a przy tym wybitnie marcowo-kwietniowa, więc w zależności od aktualnej aury gramy w badmintona albo lepimy bałwana. Wczoraj ucięłam sobie "nadworną" drzemkę w słońcu i było mi tak błogo i beztrosko!


Żeby zyskać, trzeba stracić


Kiedy po raz pierwszy dotarło do mnie, że przez najbliższe tygodnie nie będę mogła fizycznie wziąć udziału we mszy świętej, byłam zupełnie zdezorientowana, zagubiona i nie wiedziałam co mam robić. Czułam, że zabrano mi coś bardzo cennego, co dotychczas uważałam za pewnik. Teraz mogę powiedzieć, że właśnie ta "utrata" była wielkim darem. Nigdy nie sądziłam, że mogę tak mocno przeżyć mszę za pośrednictwem internetu. Dzięki nagłej, diametralnej zmianie okoliczności z kościelnych na domowe, skupiam się na liturgii dużo bardziej. Poza tym, dobrze jest czasem zatęsknić za tym, co cenne i dobre. A ja tak tęsknię za możliwością fizycznego przyjęcia Jezusa, że aż mi łzy lecą w czasie tych transmisji. I ta tęsknota jest piękna. Zresztą na świecie jest przecież mnóstwo miejsc, w których nie tylko w czasie epidemii, ale zawsze brakuje kapłanów i mszy świętych. Teraz mamy niepowtarzalną szansę zjednoczyć się z tą częścią Kościoła i zrozumieć ich sytuację.


I jeszcze ten czas. Wielki Post, Triduum Paschalne, Wielkanoc. Dla wielu z nas po raz pierwszy te święta będą przeżywane z dala od kościoła, ale myślę, że za to bliżej Kościoła niż kiedykolwiek wcześniej. Wiecie, że "kwarantanna" znaczy dosłownie "40 dni"?. Tegoroczny Wielki Post sam w sobie wręcz zmusił nas do rezygnacji z wielu drobnych codziennych przyjemności, od których nawet nieświadomie byliśmy uzależnieni. Nasza wiara została odarta ze wszystkich rytuałów, ozdób i automatycznych zachowań, które w większości są piękne i potrzebne, ale nie są jej istotą.


Ulga dla Ziemi


Jeszcze jedna rzecz, która mnie bardzo cieszy, to ta chwila wytchnienia, jaką mimowolnie zafundowaliśmy naszej planecie. Gwałtowny spadek w funkcjonowaniu przemysłu i transportu przyczynił się do znacznej redukcji emisji zanieczyszczeń. Podobno po raz pierwszy od bardzo dawna z kosmosu widać Chiny, a w weneckich kanałach po wielu latach znów pojawiły się ryby. Wiem, że może to być marnym pocieszeniem, dla tych którzy z tych samych powodów stracili pracę, ale może dzięki temu w dłuższej perspektywie życie nasze i naszych dzieci będzie choć odrobinę zdrowsze?


Czy jako ludzkość będziemy inni, gdy to wszystko się skończy? Czy wyciągniemy lekcję? Suzanne Collins w Igrzyskach śmierci włożyła w usta jednego ze swoich bohaterów, Plutarcha Heavensbee, takie słowa: "Jesteśmy kapryśnymi, głupimi istotami o marnej pamięci i wielkim talencie do samozniszczenia". Moja wizja rodzaju ludzkiego nie jest raczej aż tak pesymistyczna, ale sama historia mówi nam, że często nie potrafimy wyciągać z niej wniosków.


Dlatego nie wiem, co będzie "po". Ale wciąż zostaje mi nadzieja. I jedno wiem na pewno. Pierwszą rzeczą, którą zrobię kiedy to wszystko się skończy, będzie dłuuuuga przejażdżka rowerowa moimi starymi, kochanymi drogami i będę się wtedy szeroko uśmiechać do każdej napotkanej osoby.


Na koniec jeszcze jeden cytat z człowieka, który miał w sobie taką mądrość, że to aż niewiarygodne:

"Nie pozwól, by twoje szczęście zależało od czegoś, co możesz stracić". C. S. Lewis

To cholernie trudne. Ale spróbujmy nie uzależniać naszego szczęścia od możliwości wyjechania w ciepłe kraje, wizyt u znajomym, wyjść do kina lub na koncert, a nawet od pójścia do kościoła. Jedyną rzeczą, której nigdy, przenigdy nie stracimy jest Jego miłość. Trzymajmy się jej, a wtedy na pewno kiedyś w końcu wszystko będzie dobrze. Już na zawsze.


Do następnego!😘



Co czeka na nas za zakrętem?








 
 
 

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
Jak dzieci

Człowiek jest poddany swojej kondycji niezależnie od wieku. Dzieci nie są magicznie chronione przed upadłością świata, własną oraz innych...

 
 
 

Comments


Post: Blog2_Post

©2019 by Czas dojrzewania winogron. Proudly created with Wix.com

bottom of page