Znajdź dobro w "Zmierzchu"
- Jasia B.
- 15 lip 2019
- 3 minut(y) czytania
Za oknem leje, ale, chociaż jest środek lipca, ani trochę mi to nie przeszkadza. Nie znoszę upałów! Poza tym taka deszczowa aura sprzyja tworzeniu nowych wpisów na bloga, a do tego jeszcze doskonale komponuje się z tematem, którym chcę się dzisiaj zająć. Dziś będzie wpis z serii Popkultura pod lupą (na razie taka robocza nazwa). Znacie jakieś miasta, miasteczka lub miejscowości, w których toczyła się akcja jakiejś powieści lub filmu, i w których bardzo, ale to bardzo często padało? Myślę, że znalazłoby się takich co najmniej kilka, ale dzisiaj mam na myśli jedno konkretne. Miasteczko leżące nieopodal Seattle, otoczone dziką, północnoamerykańską puszczą, w której wciąż jeszcze mieszkają potomkowie indiańskich plemion. Tak! Chodzi o Forks - miejsce akcji bestsellerowej trylogii "Zmierzch".
Stosując się do starej i mądrej jezuickiej zasady, żeby we wszystkim i we wszystkich za wszelką cenę starać się dostrzec dobro, dzisiaj podzielę się z wami kilkoma wybitnie chrześcijańskimi postawami bohaterów "Zmierzchu", które sprawiły, że, chociaż moja fascynacja światem wampirów, znacznie osłabła, nadal o całym cyklu myślę z sentymentem i czułością. Aha, jeszcze jedno. Nie mam zielonego pojęcia, czy autorka sagi celowo przypisała swoim bohaterom zachowania zgodne z chrześcijańskim światopoglądem, wręcz przeciwnie, myślę, że raczej tak nie było, ale to nie ma tak naprawdę żadnego znaczenia. Bo dobro zawsze jest dobrem. Niezależnie od tego, czy podyktowane jest przekonaniami religijnymi, czy wypływa po prostu z dobrej woli.
Edward Cullen, jeden z głównych bohaterów sagi, jest wampirem... już od stu lat. Od tego czasu nie starzeje się, jest niewyobrażalnie piękny, dysponuje nadludzką siłą i na własnych nogach może poruszać się szybciej niż najzwinniejszy gepard. Jednak mimo to jest nieszczęśliwy. Uważa, że w czasie przemiany, w wyniku której przestał być człowiekiem i stał się wampirem, utracił coś bardzo cennego - swoją duszę. Dlatego kiedy poznaje Bellę, która szybko staje się dla niego bardzo ważna, robi wszystko, aby chociaż ona zachowała swoją ludzką duszę. Z tego powodu nie zgadza się na przemienienie jej w wampira, chociaż dziewczyna bardzo tego pragnie. Edward stara się przekonać ją, że on - wiecznie siedemnastoletni (przynajmniej ciałem), będzie kochać ją niezmiennie, nawet jako leciwą staruszkę.
Troska o duszę ukochanej popycha również Edwarda do innej radykalnej decyzji. Postanawia, że nie rozpocznie współżycia z Bellą, dopóki nie zostanie ona jego żoną. Oczywiście, jego poglądy na tę kwestię są typowe dla człowieka urodzonego na początku XX wieku, czyli nieco archaiczne. Dzisiaj każdy świadomy chrześcijanin wie, że popełnienie nawet najcięższego grzechu, nie może pozbawić człowieka duszy. Mimo to intencje Edwarda są szlachetne, a jego determinacja godna podziwu. Mam też wrażenie, że motyw czekania z seksem do ślubu jest zupełnie nieobecny w dzisiejszej świeckiej kulturze. A jeśli już się pojawia, zazwyczaj jest wyśmiewany i przedstawiany jako niezgodny z wyzwoloną ludzką naturą. Uważam, że książka Stephenie Meyer jest pod tym względem ewenementem, bo sygnalizuje, że tak zwana "czystość przedmałżeńska" jest dla niektórych osób bardzo ważną wartością.

Inną, również na wskroś chrześcijańską (nawet jeśli nie takie były jej motywy) postawą wykazała się sama Bella. Gdy tuż po ślubie zaszła z Edwardem w ciążę, okazało się, że jej życie jest poważnie zagrożone. Poczęte dziecko było na wpół wampirem, rosło bardzo gwałtownie i dosłownie wysysało z Belli wszystkie siły. Najbliżsi Belli, z Edwardem na czele, starali się przekonać ją by ratowała siebie przez usunięcie ciąży. I żeby było jasne: oficjalne stanowisko Kościoła mówi, że kobieta ma w takiej sytuacji pełne prawo podjąć wszelkie konieczne leczenie, które ma na celu ratowanie jej zdrowia i życia. Jeśli w skutek tego leczenia nastąpi śmierć dziecka, nie jest to traktowane jako grzech. Dlatego tym bardziej postawa Belli, która uparcie odmawiała przerwania ciąży i była gotowa oddać życie za swoje nienarodzone dziecko, może być uznawana za heroiczną.
To, czym zafascynował mnie "Zmierzch" gdy byłam nastolatką, czyli świat wampirów, wilkołaków - istot nie z tej ziemi, teraz jest w moich oczach tylko przyjemną otoczką. Po latach dostrzegłam w tej opowieści uniwersalne wartości, które mają pełne zastosowanie również w naszym, nie mniej fascynującym świecie zwykłych śmiertelników😉
Do następnego!😘
Comentários