top of page
Szukaj

Kiedyś tam wrócę

  • Zdjęcie autora: Jasia B.
    Jasia B.
  • 15 kwi 2020
  • 3 minut(y) czytania

Chyba do końca życia nie zdecyduję się, które Święta kocham bardziej: Boże Narodzenia, czy Wielkanoc. Oba są dla mnie wypełnione światłem, ciepłem i szczęściem. Ale jakoś szczególnie w Wielkanoc wracam myślami do Izraela. Miałam przeogromne, niewyobrażalne szczęście być tam, w ziemskiej ojczyźnie Boga. On stał się człowiekiem w pełnym tego słowa znaczeniu, czyli urodził się na terytorium danego kraju, miał określoną narodowość i mówił w tamtejszym języku.


Będąc w Izraelu zrozumiałam, dlaczego ze wszystkich miejsc na Ziemi, wybrał właśnie to. Bo Jego wzrok zawsze kieruje się w stronę zagubionych, niepewnych i rozdartych. A taki właśnie jest ten kraj; szarpany konfliktami, pełen kontrastów i sprzeczności - miejscami brudny i brzydki, gdzie indziej zachwycająco piękny.


ree

W czasie mojego pobytu w Izraelu odwiedziłam trzy miasta wraz z ich okolicami: Betlejem, Jerozolimę i Nazaret. Chociaż wszystkie trzy leżą w tym samym kraju, mnie wydały się wtedy zupełnie od siebie różne.


Do Betlejem dotarliśmy późnym wieczorem, a następnego dnia, jeszcze przed świtem, przeszliśmy prawie pustymi ulicami do bazyliki, w której, według tradycji znajduje się Grota Narodzenia. Widząc ozdobne lampki w kształcie aniołów, które oświetlały wąskie uliczki, pomyślałam sobie, że tu właściwie wieczne trwa Boże Narodzenie.

W drodze powrotnej zjedliśmy olbrzymie, cieniutkie jak papier naleśniki z przydrożnego bazaru - smakowały przepysznie!


ree

Później była Jerozolima... Nie do końca wiem, jak ją opisać. Jej ulice w nowszych dzielnicach są w dużej mierze wręcz wyściełane śmieciami. Bardzo to smutny i żałosny widok. Z kolei w okolicach Bazyliki Grobu Pańskiego, którą otacza cardo, czyli targowisko będące labiryntem ciasnych i głośnych uliczek, czas jakby się zatrzymał. Z łatwością mogłam wyobrazić sobie, że przeniosłam się 2000 lat wstecz i dosłownie przed momentem tą samą drogą przechodził Jezus ze swoimi uczniami.


No i jest jeszcze grób. Towarzyszyły mi przy nim tak silne emocje, że płakałam przez cały czas oczekiwania na moją kolej wejścia do środka. To były łzy niedowierzania, pomieszanego z przejęciem i podekscytowaniem. I naprawdę wcale mnie nie obchodzi to, czy śmierć i zmartwychwstanie wydarzyły się dokładnie w tym miejscu, czy może kilometr bardziej na wschód lub południe. Najważniejsze, że po prostu się wydarzyły. A to, że - jako ludzie - potrzebujemy namacalnych miejsc, w których możemy nieprzerwanie i w wyjątkowy sposób te zdarzenia świętować i wspominać, jest piękną częścią nas, tak myślę.


ree

W Jerozolimie poza ulicznym gwarem i zgiełkiem, są też miejsca wypełnione ciszą. Jednym z nich jest Góra Oliwna z potokiem Cedron płynącym u jej stóp. To właśnie tam, na jej zbocza, ma zstąpić Mesjasz, gdy przyjdzie znów na końcu czasów. Wszystko tam zdaje się już na Niego czekać - gotowe, ciche i trwające. Miałam wrażenie, że mogłabym usiąść tam i siedzieć tak już do końca świata i byłoby mi dobrze.


Tuż obok, wciąż w rejonie tej niezwykłej ciszy, jest jeszcze jedno ważne miejsce - Instytut Yad Vashem. Najwyraźniej zapamiętałam stamtąd instalację poświęconą pamięci żydowskich dzieci zamordowanych w czasie Zagłady. Weszłam do wysokiego pomieszczenia z mnóstwem luster - pokrywały ściany, zwieszały się z sufitu, były ich dziesiątki. W centralnym miejscu na niewysokim postumencie stała zapalona świeca - jedyne źródło światła. Chociaż był to tylko jeden, mały płomyk, jego blask odbijał się we wszystkich lustrach i stawał się setkami światełek.

I pomimo, że w Yad Vashem panuje cisza, nie nazwałabym jej grobową ani przytłaczającą, ale kojącą.


ree

Tak samo kojąca była dla mnie Galilea. Z Jeziorem Genezaret, Kaną Galilejską i Nazaretem. Z dala od zgiełku wielkiego miasta, otoczona wzgórzami, egzotyczną bliskowschodnią florą, kołysząc się na falach jeziora, poczułam się jak w domu, o którym wcześniej nie wiedziałam, że go mam.


Nie jestem typem podróżnika. Po powrocie z Izraela pomyślałam sobie, że to dobrze, że odwiedziłam miejsca tak ważne dla mojej wiary, ale była to raczej jednorazowa przygoda i nie mam potrzeby tam wracać.

Mimo to po jakimś czasie zagnieździła się we mnie tęsknota, która wciąż narasta. Tęsknota za ziemskim domem Tego, który jest moim Tatą. Czuję więc, że w pewnym sensie jest to też mój dom i bardzo chciałabym kiedyś tam wrócić.


ree

Tak jak wspominałam, jestem raczej domatorem, nie czuję potrzeby ciągłego podróżowania. Jednak po miesiącu globalnej kwarantanny chyba wszyscy zaczynamy już odrobinę wariować, nie ruszając się z domów ani na krok. Mam nadzieję, że ta krótka relacja, nawet jeśli trochę nieskładna i postrzępiona, zdołała przenieść was chociaż na chwilę w inne miejsce, w którym mogliście odpocząć od widoku waszych czterech ścian.


Trzymajcie się i do następnego!😘


ree


 
 
 

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
Jak dzieci

Człowiek jest poddany swojej kondycji niezależnie od wieku. Dzieci nie są magicznie chronione przed upadłością świata, własną oraz innych...

 
 
 

Komentarze


Post: Blog2_Post

©2019 by Czas dojrzewania winogron. Proudly created with Wix.com

bottom of page