Dzbanem być
- Jasia B.
- 19 wrz 2019
- 2 minut(y) czytania
Ostatnimi czasy coraz częściej w moim życiu wydarza się coś. co sprawia, że czuję się staro. Może to i dobrze, bo moja ukochana pani Montgomery pisała o Ani Shirley, że kiedy "czuła się bardzo, bardzo stara, było to najlepszym dowodem na to, że była jeszcze barzo, bardzo młoda". Ale nie o tym chciałam pisać.
Jednym z takich momentów, w których zrozumiałam, że się starzeję był ostatni plebiscyt na Młodzieżowe Słowo Roku. O ile w poprzednich edycjach czułam jeszcze pełną przynależność do tej "młodzieży", bo sama tych zwycięskich słów używałam, o tyle w tym roku przeżyłam prawdziwy szok. Kiedy odkryłam, że Młodzieżowym Słowem Roku zostało słowo "dzban" byłam totalnie zdezorientowana i nie wiedziałam co się dzieje. No, słowo niby wszem i wobec znane, ale kojarzyło mi się tylko i wyłącznie z naczyniem o charakterystycznym wygiętym kształcie, które służy do przechowywania wody, mleka, czy innych napojów. Jak chyba zresztą każdemu normalnemu człowiekowi. Ale jak wiadomo - młodzież raczej z zasady normalna nie jest. Okazało się, że polscy nastolatkowie "dzbanem" nazywają osobę, która, delikatnie mówiąc, nie grzechy inteligencją. Jest więc to synonim dla takich słów jak "głupek", "debil", "idiota", "imbecyl", itp.
Po przetrawieniu tej informacji, kiedy już oswoiłam się z tym nowym znaczeniem, jakie zyskało słowo "dzban", muszę przyznać, że bardzo mi się ono spodobało i sama zaczęłam używać go w tym kontekście😉. A kiedy jeszcze dłużej nad tym myślałam, skojarzyło mi się to z czymś, co już od dawna siedziało w mojej głowie.
Otóż, wierzę w to, że każdy z nas jest do czegoś powołany. Największym, najpełniejszym i najbardziej ogólnym powołaniem nas wszystkich jest po prostu bycie szczęśliwymi. Ale każdy z nas inaczej to szczęście osiąga. I w tym właśnie mają pomóc nam te nasze własne, małe, indywidualne powołania. Zastanawiam się czasem co mnie uczyniłoby najbardziej szczęśliwą, i kiedy staram się to sobie wyobrazić, przed oczami zawsze mam tę samą wizję: dzbanek z przeźroczystego szkła, po brzegi wypełniony jakimś złocistym płynem, tak obficie, że ten płyn wręcz rozlewa się wszędzie wokół. Wiem, że tym dzbanem powinnam być ja. Powinnam być naczyniem w rękach Boga, które on nieprzerwanie będzie napełniał swoją miłością, dobrocią i łaską. I będzie to robił tak chojnie, że nie będę w stanie zatrzymać całego tego piękna w sobie, ale będzie się ono rozprzestrzeniać na wszystkich ludzi wokół. Jestem przekonana, czuję to całą duszą, że tylko bycie tym Bożym dzbanem może uczynić mnie w pełni szczęśliwą. Wiem też, że jeszcze teraz nie potrafię w pełni otworzyć się na to powołanie. Ale mam ogromną nadzieję, że kiedyś przyjdzie ten moment, w którym stanę się pełnoprawnym, autentycznym dzbanem i wcale nie będzie to powód do wstydu!
Wam też życzę, żebyście byli jak dzbany (te drugie, rzecz jasna) i do następnego!😘

A czy nie lepsza i bardziej inspirująca jest wiadomość o tym, że Bóg wspiera wszystkich, bez wyjątku? :)
Ps. Wcale nie musisz zależeć od boga. Prawdziwe zwycięstwo wiary, to być świadomym obecności bogów, ale samodzielnie iść przez życie z dumnie podniesionym czołem i dawać wszystkim to co mamy w sobie najlepszego. Pewien mędrzec powiedział kiedyś, że Bóg wspiera tylko tych, którzy samodzielnie dążą do celu.
Ja tam bardzo lubię słowa zapomniane, które zostały odzyskane i mimo, że znaczą to co znaczyły, to jednak używa się ich prześmiewczo. Dla zakłady pracy Mistrza i jego uczniów: Pryncypał i jego Ancymony :D