top of page
Szukaj

"Boże Ciało"/"Nieplanowane"

  • Zdjęcie autora: Jasia B.
    Jasia B.
  • 21 lis 2019
  • 4 minut(y) czytania

Dziś znów będzie troszkę kulturalnie, bo chciałabym opowiedzieć wam o dwóch filmach, które miałam okazję niedawno obejrzeć w kinie. Oba bardzo się od siebie różnią pod wieloma względami, ale łączy je to, że, chociaż minęły już tygodnie odkąd je widziałam, wciąż wracam do nich myślami. Wspólny dla nich jest też fakt, że w obydwu twórcy podejmują tematykę wiary. Robią to zupełnie inaczej, gdzie indziej stawiają akcenty i w ogóle ich stosunek do wiary jest inny, ale jednak w obu obrazach wiara jest w centrum opowieści. I zanim zacznę opowiadać o moich wrażeniach i przemyśleniach, chciałabym powiedzieć, że naprawdę bardzo cieszę się, że temat Boga, wiary w Niego oraz Jego relacji z człowiekiem jest inspiracją dla wielu twórców i artystów. Nawet jeśli sami nie są osobami wierzącymi, dostrzegają ogromny wpływ jaki wiara ma na życie wielu ludzi i nie starają się spychać jej na margines społecznej dyskusji, ale podchodzą do tematu z szacunkiem i na serio, starając się przedstawić go uczciwie, z własnej perspektywy. Mam dla nich za to ogromny szacunek.


Pierwszym filmem, o którym chcę mówić jest Boże Ciało w reżyserii Jana Komasy. Po pierwsze, porównując ten film z poprzednimi głośnymi produkcjami tego reżysera, zauważyłam znaczną różnicę w formie. Zarówno w Sali samobójców jak i w Mieście 44 Komasa eksperymentował z filmowymi środkami wyrazu i przez to też te obrazy są bardziej widowiskowe i spektakularne. Natomiast Boże Ciało jest znacznie skromniejsze formalnie, a z ekranu wręcz emanuje prostota (, którą kocham w sztuce).

Mimo, że akcja jest bardzo dramatyczna i widz właściwie przez cały czas odczuwa napięcie, w którym żyje Daniel - główny bohater, to jednak paradoksalnie z ekranu wypływa też spokój. Mikrokosmos małej wioski na Podkarpaciu musi mierzyć się ze swoimi dramatami, ale jednocześnie wydaje się być odgrodzony od świata zewnętrznego i jego problemów. Może dlatego, że wioska sama w sobie jest miniaturą całego świata, a jej mieszkańcy reprezentują szerokie spektrum ludzkich zachowań.


Myślę, że tym, co film piętnuje najmocniej jest postawa, w której myśląc o Bogu zapominamy o człowieku. Najsilniej wyraża to jedna z ostatnich scen w której Daniel staje przed ludźmi zgromadzonymi w kościele i zasłaniając reprodukcję obrazu Matki Bożej Częstochowskiej, jednocześnie obnaża własne plecy, na których ma wytatuowany ten sam wizerunek. Później staje z rozłożonymi, uniesionymi w górę ramionami w takim samym geście jak Chrystus przedstawiony na krucyfiksie za nim. Być może jest to bardzo dosadna scena, ale myślę, że my - chrześcijanie takiego brutalnego przebudzenia potrzebujemy. Musimy przypominać sobie wciąż i wciąż od nowa, że miłość Boga bez miłości bliźniego nie ma racji bytu. W każdym, bez wyjątku, musimy starać się dostrzec Jezusa, bo On przychodzi do nas przez innych. A czasami bardzo łatwo jest Go przeoczyć.


Nie należę do tych, którzy zachwycają się Bożym Ciałem zupełnie bezkrytycznie. W filmie wyraźnie deprecjonowana jest rola sakramentów, które dla chrześcijan, a szczególnie dla katolików, są bardzo konkretnymi Bożymi darami i życie bez nich jest niepełne i pozbawione pewnej ważnej sfery. Wierzymy na przykład, że w sakramencie święceń kapłańskich Duch Święty udziela neoprezbiterom darów potrzebnych do właściwego służenia ludziom. Oczywiście człowiek musi współpracować z Bożą łaską, aby w pełni wykorzystywać jej potencjał. Również człowiek może ten dar całkowicie zmarnować. Ale jednak dar ten, którego źródłem jest sakrament, jest niezbędny. Natomiast w filmie Daniel - samozwańczy ksiądz wydaję się pod każdym względem lepszym duszpasterzem niż pełnoprawnie wyświęceni kapłani. Być może na pierwszy rzut oka, patrząc po ludzku, rzeczywiście tak jest. I właśnie to zatrzymanie się na perspektywie czysto ludzkiej, pozbawionej misterium, jest według mnie największym brakiem Bożego Ciała.

Mimo to uważam, że ludzki wymiar kapłaństwa jest bardzo istotny i Daniel rzeczywiście pod tym względem byłby wymarzonym księdzem. Najlepiej ilustruje to moim zdaniem poniższa scena, która bardzo mnie wzruszyła:



Nieplanowane. Obiektywnie to właściwie nie jest dobry film. Jego niewybaczalną wadą jest znaczne spłycenie tematu - przecież bardzo złożonego. Kwestia aborcji przedstawiona jest jednostronnie. Przedstawiciele postawy pro-aborcyjnej są w filmie demonizowani. Ich postaci ukazane są jako do cna złe, pozbawione wszelkich dobrych intencji i takie, których jedynym celem jest zysk kosztem zagubionych i cierpiących młodych kobiet. Z kolei bohaterowie reprezentujący postawę pro-life to w filmie ucieleśnienia aniołów: życzliwi, opanowani, gotowi do dialogu, niepotępiający i zawsze wiedzący co należy powiedzieć, aby nikogo nie urazić. Co prawda w filmie jest też ukazana w negatywnym świetle postawa agresywnych antyaborcjonistów, niewrażliwych na dramat kobiet, ale ta kwestia została potraktowana bardzo marginalnie.


Moim zdaniem takie czarno-białe przedstawienie konfliktu między postawami pro-life i pro-choice jest zmarnowaniem szansy na wartościową i rzeczową społeczną debatę. Brak zniuansowania problemu zamyka furtkę do dialogu. Nieplanowane jest filmem-laurką dla przeciwników aborcji, ale nie sądzę, aby był w stanie przekonać kogokolwiek z przeciwnej strony barykady, chociażby do zrewidowania swoich przekonań w tej kwestii. A chyba nie chodzi o to, żebyśmy dusili się we własnym sosie, przyklaskując sobie nawzajem w gronie tych, którzy się z nami zgadzają, bo to nic nie zmieni. Wzajemny szacunek oraz wrażliwość i otwartość na drugiego człowieka, niezależnie od jego poglądów, są kluczem do owocnej dyskusji.


I teraz powiem coś, co pewnie was zdziwi, bo zaskoczyło też mnie samą. Pomimo wszystkich zarzutów jakie mam wobec Nieplanowanego, po seansie wydarzyło się coś, czego sama nie potrafię do końca wytłumaczyć. W momencie kiedy na ekranie zaczęły pojawiać się napisy końcowe, szarpnął mną nagły, niepohamowany szloch. Często płaczę pod wpływem tego, co oglądam i wielokrotnie jest to znacznie więcej niż uronienie kilku łez, ale zazwyczaj dzieje się to w domowym zaciszu. Jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się zareagować w taki sposób w sali kinowej (zresztą, w tym przypadku wypełnionej po brzegi). Nie byłam w stanie powstrzymać łkania. Siedziałyśmy z Oliwką (całusy Oli!) wtulone w siebie przez dobre kilka minut i naprawdę nie potrafiłyśmy się uspokoić. Nawet dziewczyna siedząca obok oddała nam całą paczkę swoich chusteczek mówiąc, że nam bardziej się przydadzą.


Od kilku tygodni staram się znaleźć w sobie przyczynę tej gwałtownej i niespodziewanej reakcji. W filmie jest kilka scen, które rzeczywiście silnie oddziałują na emocje widza. Należy do nich na przykład ta, w której główna bohaterka przyjmuje tabletkę wczesnoporonną. W brutalny i bezpardonowy sposób widz dowiaduje się z jakim cierpieniem fizycznym, lecz również psychicznym wiąże się ten sposób przerwania ciąży.

Może być też tak, że to moje ogromne pragnienie macierzyństwa w zderzeniu z obrazem macierzyństwa odrzuconego, było iskrą która wznieciła we mnie tak silną reakcję. Jakakolwiek by nie była jego przyczyna, ten końcowy szloch zaliczam na poczet zalet filmu, bo miał oczyszczający charakter.


Nie wiem, czy te moje przemyślenia zachęciły was do obejrzenia, któregoś z filmów, a może obu, ale na pewno pozwoliły mnie samej uporządkować własne odczucia z nimi związane. Tym postem trochę wymęczyłam swój umysł zastanawianiem się nad takimi poważnymi problemami, dlatego myślę, że następnym razem możecie liczyć na coś lżejszego😉


Do następnego!😘





 
 
 

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
Jak dzieci

Człowiek jest poddany swojej kondycji niezależnie od wieku. Dzieci nie są magicznie chronione przed upadłością świata, własną oraz innych...

 
 
 

2 commenti


Jasia B.
Jasia B.
20 dic 2019

Karolcia! Jesteś moim pierwszym w życiu komentarzem ❤❤❤ Posty o książkach też na pewno będą😊

Mi piace

karolina.rastawicka97
20 dic 2019

Super post. A może też coś podobnego, ale o książkach? :)

Mi piace
Post: Blog2_Post

©2019 by Czas dojrzewania winogron. Proudly created with Wix.com

bottom of page